Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Poczekajciejeszczechwilę,panowie.Zanimsięrozpocznie,
muszęzapytaćpodporucznikaRavenowa,czywciążjeszczetwierdzi,
żemnieodprowadziłdodomu?
Ponieważoczyobecnychskierowałysięnaniego,zmuszonybył
odpowiedzieć.Rzekłszyderczo:
—Damodpowiedźszpadą.Natakiepytaniaodpowiadasiętylko
krwią!
Obajprzeciwnicyzajęlistanowiska.Kurtstałspokojny
iopanowany.Ravenowzagryzałwargi;nozdrzamulekkodrgały.
Chwilabyłapoważna.
Majorpodniesieniemrękidałznakdorozpoczęcia.
Ravenownatarłodrazutakgwałtownie,jakgdybymiałprzedsobą
słonia.AliściKurtzłatwościąodparowałtencios.Zszybkościąmyśli
nastąpiłterazciosKurtataksilny,żeszablawyleciałazręki
Ravenowa.
Sekundanciskrzyżowaliszpadymiędzyprzeciwnikami,abyKurt
niemógłnatrzećnabezbronnegoRavenowa.Lekarzpodniósłszablę
izwróciłwłaścicielowi,którynatychmiastpodjąłatak.
Obieciężkieklingibłyskaływzderzeniu.Rozległsięostry
podźwiękstaliigłośnykrzyk.WydałgoRavenow.Szablaprzeleciała
dużymłukiemponadplacem,iświadkowiezprzerażeniemujrzeli
odrąbanądłońnarękojeści.
Kurtopuściłszablę.
—Paniedoktorze,zobaczpan,czyjedenznasjestniezdolny
dosłużby!Takibyłbowiemwarunekpanav.Ravenowa.
Przeciwnikstałznieruchomiały.Zkikutaspływałstrumieńkrwi.
Następniezachwiałsię;sekundantpodparłgo,abypodtrzymać.Ranny
niewydałanijednegodźwięku.Pozwoliłsięułożyćnatrawieipatrzał
nazranionąrękę,poczemprzymknąłpowieki.
—No,doktorze,jakże?—zapytałKurt.
—Rękajeststracona—odpowiedziałdoktór.
—Sądzę,żewarunekspotkaniazostałspełniony?
—Tak;panpodporucznikwystąpizesłużby.
—Awięcdotrzymałemsłowaimogęodejść.
—Ijatakże—oświadczyłPlatenizwróciłsięszeptemdoKurta:
—Władapanszabląjakistnydjabeł!Wykazałpanzręcznośćwprost
niedowiary.Dużobędąmówićotympojedynku.Czyjestpanrównie
wyćwiczonywpistoletach?
—Sądzę.
—Awięcnielękamsięopana.Ale,przepraszampana,muszęsię